Rolnicy są zdeterminowani. W Międzyrzecu Podl. protestują w dzień i w nocy.

Dzisiaj (21.10.2020 r.) na drogi wielu regionów kraju wyjechali ciągnikami rolnicy aby zaprotestować sprzeciw noweli ustawy o ochronie zwierząt. Ale Międzyrzec Podlaski jest prawdopodobnie jedynym miejscem w kraju, gdzie demonstracja i blokowanie DK2 będzie trwało całą noc i jutrzejsze przedpołudnie. Protest ma się zakończyć 22 października o godz. 12.00 konferencją z samorządowcami.

W dzień przyjechali rolnicy z powiatu łosickiego. Dołączyła też grupka z pow. bialskiego. Było ok. 40 maszyn i ponad sto osób. O 20.00 protestujących do tej pory rolników zmienili farmerzy z pow. międzyrzeckiego i kilku z bialskiego. 

Protestują tutaj rolnicy zajmujący się różnymi gałęziami produkcji rolnej. Okolice Międzyrzeca i Łosic to m.in. zagłębie chowu drobiu. Jest też wielu hodowców trzody chlewnej i bydła, a także Ci, którzy zajmują się głównie uprawami polowymi. 

- Nasze powiaty zostały nie tak dawno zostały dotknięte kataklizmem ASF-u, dlatego doskonale wiemy jak trudno się odnaleźć w takiej sytuacji i hodowcy trzody wspierają również hodowców bydła. Nawe poprawki i 5-letni okres vacatio legis nie rozwiązuje sytuacji. Tym bardziej bulwersujące jest to, że rząd sam sobie narzuca embargo eksportowe - mówi Ewa Szydłowska, rolniczka z pow. łosickiego.

- Jesteśmy za odrzuceniem w całokształcie ustawy, ale jeśli chodzi o powiaty łosicki i bialski - tutaj najbardziej uderza postulat dotyczący zakaz uboju rytualnego. Z kolei jeśli chodzi o zakaz utrzymywania krów na uwięzi - to dotknie głównie małe, mniej rentowne gospodarstwa - dodaje.

Hodowcy bydła obawiają się o swoją przyszłość. 

- Od 12 lat cena żywca wołowego nie wzrasta, a spada. Było kiedyś 14 zł, a potem już nigdy nie osiągnęliśmy takiego poziomu. Zakaz uboju rytualnego dodatkowo obniży ceny, a handlarze tylko na to czekają - zauważa pan Artur, rolnik protestujący k. Międzyrzeca.

 

- Obecna i wcześniejsza sytuacja dotyka nas bardzo mocno. Jestem rolnikiem i hodowcą drobiu. Od początku roku jesteśmy "na minusie", indyk jest po 4,10 zł. To dużo poniżej kosztów produkcji. Do końca roku mamy umowy - hodujemy i dokładamy. Zobaczymy co przyniesie kolejny, ale myślę że bankructwa i zamykanie ferm. Jestem hodowcą od 25 lat i takiej sytuacji jeszcze nie było - wyjaśnia Jerzy Łukaszuk z m. Zasiadki k. Międzyrzeca Podl.

Rolnicy jednoznacznie zauważają, że nowe akty prawne dotkną ich wszystkich, ponieważ pomiędzy gospodarstwami jest synergia.

- Na przykład ja nie musze mieć produkcji zwierzęcej, gospodaruję na słabszych glebach i uprawiam ziemniaka. Ale od znajomego drobiarza biorę pomiot, a w zamian daję mu słomę - mówi Adam Olszewski z OPZZ RIOR.

 - Brakuje nam dobrej współpracy z samorządami i wypracowanych mechanizmów, które pozwoliłby nam mieć większy wpływ na to co robią rządzący i np. skuteczniej blokować takie ustawy jak ta - dodaje.  

Źródło: www.farmer.pl