Przepisy blokują rozwój małej retencji. Potrzebne są szybkie zmiany.

Szef MRiRW wziął udział w sesji Forum Ekonomicznego w Karpaczu dotyczącej retencji. Podkreślił, że z perspektywy jego resortu najważniejsza jest ta mała - "to, co możemy zrobić na poziomie gospodarstw lub wspólnot lokalnych na obszarach wiejskich: podpiętrzenia jezior, stawów, niewielkie budowle inżynieryjne, przegradzające cieki wodne z maksymalnym uproszczeniem przepisów w Wodach Polskich".

Przepisy blokują wszelką inicjatywę oddolną. Cóż tego, że w ministerstwie rolnictwa zdecydowaliśmy, że asygnujemy 50 mln euro w postaci dotacji dla gospodarstw na wszystko, co rolnik wymyśli w ramach retencji - czy to będzie zbiornik na wodę, rozprowadzanie wody, deszczownia czy nawadnianie kropelkowe - dopłacamy do 100 tys. zł - pytał minister.

- Ale ludzie mówią: przejdź pan przez mękę uzyskania pozwolenia wodnoprawnego, to się panu odechce. Musi nastąpić istotna zmiana, czyli uproszczenie przepisów w niewielkich inwestycjach wodnych. Przegrodzenie rowu deską, aby zatrzymać trochę wody, aby podsiąknęła sąsiednie uprawy - upraszczam oczywiście - wymaga skomplikowanych pozwoleń. To jest absurd; to jest również tworzenie przepisów, które mają uzasadniać istnienie urzędów - ocenił minister.

Do tego mechanizmu wsparcia zgłosiło się ok. 2 tys. gospodarstw. - Ten nabór powtórzę, ale to jeszcze jaskółka, która wiosny nie czyni, bo niewielu chce się przez tę mękę postępowania biurokratycznego przebijać - zasygnalizował Ardanowski.

Polityk mówił też, że zakresie retencji należy doprowadzić do skoordynowania szeregu rozproszonych działań. Jak ocenił, upatruje przy tym w Europejskim Zielonym Ładzie raczej szans dla Polski.

Mimo problemów ekonomicznych, polskie rolnictwo szybciej bowiem niż zaawansowane technicznie rolnictwo w krajach zachodnich będzie w stanie dostosować się do założeń współpracy z przyrodą.

Źródło: www.agropolska.pl