Za kilka dni Indie otworzą się na polskie jabłka

  Chodzi o zgodę na stosowanie do likwidacji drobnoustrojów metody chłodzenia zamiast fumigacji, czyli działania bromkiem metylu - powiedział Nalewajk dziennikarzom w Ahmedabadzie. Podkreślił, że Indie zgodziły się już na sprowadzanie owoców konserwowanych metodą chłodniczą z Francji, Włoch i Belgii, a Polska oczekuje teraz tego samego w stosunku do polskich jabłek.
   "Zostawiliśmy u ministra rolnictwa Indii projekt odpowiedniego porozumienia. Myślę, że pozytywną odpowiedź będziemy mieli w ciągu kilku dni" - powiedział Nalewajk. Polska delegacja z wicepremierem Januszem Piechocińskim, przy okazji polityczno-biznesowego szczytu Vibrant Gujarat w Ahmedabadzie spotkała się m.in. z minister przetwórstwa żywności Indii Harsimrat Kaur Badal.
   Piechociński temat polskich jabłek poruszył też w rozmowie z premierem Indii Narendrą Modim. "Modi polecił rozwiązać tę kwestię na poziomie ministrów rolnictwa. Stąd projekt porozumienia, na mocy którego moglibyśmy eksportować jabłka do Indii" - wyjaśnił Nalewajk.
   Jak podkreślił wiceminister, Indie są dla polskich producentów potencjalnie wielkim rynkiem. Kraj ten importuje ok. 200 tys. ton jabłek rocznie, głównie z USA, Nowej Zelandii i Australii i jabłka te są w Indiach bardzo drogie, z kolei duża część własnej produkcji jabłek Indii się psuje, bo w kraju nie ma środków ich przechowywania - tłumaczył Nalewajk.
   200 tys. ton to pokaźna kwota i można o ten rynek zawalczyć - mówił Nalewajk, dodając, że są polscy producenci, którzy czekają "w blokach startowych" i kiedy tylko władze Indii zgodzą się na stosowanie metody chłodniczej, mogą od razu wysyłać owoce.
"Hindusi byli u nas w firmie, jabłka im bardzo smakowały i są bardzo zainteresowani nimi" - powiedział w Ahmedabadzie dziennikarzom Krzysztof Sułek z firmy Janfruit, dużego producenta jabłek z "zagłębia" pod Grójcem. Uważamy, że to jest rynek bez dna i w bardzo krótkim czasie możemy wysłać tam bardzo dużą ilość jabłek - dodał Sułek, zaznaczając, że logistyka nie jest dziś problemem, a główną przeszkodą są właśnie indyjskie przepisy fitosanitarne.
   Sułek podkreślił, że jego firma może sprzedać do Indii wszystkie zapasy, które ma, choć część polskich producentów nie zna tego rynku i nie każdy ma odwagę wysyłać tam swoją produkcję. Zaznaczył, że o ile jabłka z zeszłorocznych zbiorów mogą być jeszcze przechowywane mniej więcej do kwietnia, to jednak jego firma ponosi straty, bo nie ma bieżących przychodów ze sprzedaży.
   Główną przyczyną kłopotów polskich producentów żywności, w tym i jabłek jest rosyjskie embargo na żywność z UE. Ministerstwo gospodarki zaczęło pomagać w szukaniu nowych rynków zbytu dla polskiej żywności, przede wszystkim w Azji.